niedziela, 14 lipca 2013

Jak zwiedziliśmy Rzym i nie zwariowaliśmy


Bevenuti! - Witajcie :)
Dzisiaj wracamy do przeszłości i do Rzymu, który zwiedzaliśmy podczas Auto Stop Race w 2012 roku. Wspomnienia powoli zacierają się w naszej pamięci, więc żeby kiedyś przypomnieć sobie o tych kilku dniach, postanowiliśmy napisać o tym posta. 

Zapraszamy na wycieczkę:)

Camping, na którym spaliśmy znajdował się kilkadziesiąt kilometrów od Rzymu, w miejscowości Lido di Ostia. Aby dotrzeć do miasta, musieliśmy dojść kilka kilometrów na stację i jechać szybką koleją miejską ok. 30 minut i dopiero później zwiedzać, spacerować, jeść makarony i pizzę :)
Rano oczywiście mieliśmy wstać bardzo wcześnie. Niestety, jak to po długiej podróży i długiej imprezie bywa - nikt rano nie wstał :) ruszyliśmy się z naszych namiotów dopiero koło południa i ze znajomymi wyruszyliśmy do Rzymu.

Rzym jest miastem magicznym, uważanym za miasto miłości. Wiele miejsc w Rzymie jest związanych z licznymi legendami i przesądami. Na okazję zwiedzania tego miasta, całkiem przypadkowo, oboje zaopatrzyliśmy się w przewodniki :) warto zwrócić uwagę na to, żeby przewodnik, który chcemy kupić, miał w środku mapę miasta. To znacznie ułatwia zwiedzanie, a poza tym - nie musimy wydawać pieniędzy na mapę już na miejscu :) 

Zgodnie z przekazem historycznym, Rzym zbudowano na siedmiu wzgórzach, które noszą nazwy: Palatyn, Kapitol, Eskwilin, Celius, Wiminiał, Kwirynał i Awentyn. 

Większość atrakcji turystycznych Rzymu jest usytuowana w historycznych granicach miasta, można więc do nich dotrzeć pieszo.

Bardzo dużym ułatwieniem w zwiedzaniu jest metro. Mamy do wyboru dwie linie metra (A- czerwona i B- niebieska), do tego możemy jeździć szybką koleją miejską i koleją regionalną. Linie metra łączą się ze sobą na stacji o nazwie Termini. Nasz pociąg dojeżdżał do stacji Piramide. Długo nie wiedzieliśmy skąd wzięła się ta nazwa, nigdy nie wychodziliśmy poza stację, tylko przesiadaliśmy się na metro. Jak się okazało, Piramide di Cestio to nagrobek jednego z pretorów i trybunów ludowych, który uległ powszechnej w jego czasach egiptomanii :)

Są jednak miejsca, gdzie metro nie dociera (stara część Rzymu), inne środki transportu, takie jak taksówki i autobusy stoją w korkach, a tramwaje są bardzo zatłoczone. Nawet skutery nie mogą wjechać wszędzie. Dlatego chyba najlepszym rozwiązaniem są rowery! Można nimi dotrzeć właściwie wszędzie. Podobnie jak np. we Wrocławiu, w mieście istnieje wiele wypożyczalni rowerowych, powstaje wiele ścieżek rowerowych i tras rowerowo-turystycznych.

Wracając do naszego zwiedzania Rzymu - pierwszym miejscem, do którego się udaliśmy, było oczywiście słynne Koloseum :)

Koloseum, a raczej: Amfiteatr Flawiuszów, jest najbardziej znanym symbolem Wiecznego Miasta i zarazem jedną z najwspanialszych budowli antycznych, które dotrwały do naszych czasów. Jest on doskonałym świadectwem wielkiego poziomu architektury i budownictwa Imperium Rzymskiego. Dla nas znane jest m.in. z filmu: Gladiator. Pokazywane było na ekranie nie raz, jako niesamowita budowla, istne arcydzieło architektoniczne jak na tamte czasy. Wybudowano je około 80 roku naszej ery, a zamiłowanie ludności do przemocy i krwi było wówczas tak duże, że na piaskach Koloseum zginęło około miliona ludzi i pół miliona zwierząt. Dla porównania sam Rzym liczył wówczas półtora miliona mieszkańców, a był największym miastem świata.
Niestety, obecnie Koloseum to jedna wielka ruina... W środku niewiele się zachowało
Zniszczyły je liczne trzęsienia ziemi, działalność ludzi, pożary. Pomimo tego, obiekt ten jest uznawany za jeden z siedmiu nowych cudów świata.  

Bilet do Koloseum kosztuje 7,5/12E i co najfajniejsze - za okazaniem tego biletu, w ciągu dwóch dni możemy odwiedzić też Forum Romanum i Palatyn :)

Po obejrzeniu ruin Koloseum, poszliśmy na położone obok Forum Romanum - ośrodek starożytnego Rzymu, centrum życia publicznego, miejsce spotkań ówczesnych Rzymian. Możemy tam zobaczyć pozostałości po wspaniałych łukach triumfalnych, pomników okolicznościowych, posągów, kolumn i świątyń, m.in. Łuk Tytusa, bazylikę Maksensjusza, rotundę Romulusa, czy Dom Westalek i świątynię Westy.

Po wyjściu z Forum Romanum mieliśmy zamiar odwiedzić jeszcze Panteon, Fontannę di Trevi i schody hiszpańskie. Rzym zwiedzaliśmy w majówkę i dość szybko stwierdziliśmy, że ten sam kierunek obrało kilka milionów innych Polaków - gdzie nie poszliśmy, wszędzie słyszeliśmy nasz ojczysty język. Polacy byli dosłownie wszędzie. Ale ulice były pełne turystów chyba z każdego zakątka świata, postanowiliśmy uciec przed nimi w małe wąskie uliczki - chcieliśmy poczuć atmosferę trochę innego Rzymu. Jednak tłumy turystów sprawiły, że odechciało nam się dogłębnego poznania tego miasta, wszędzie było głośno, tłumnie, nie można było spokojnie przejść ulicami, nie mówiąc już o spokojnym zwiedzaniu, nie wspominając o robieniu zdjęć - zawsze w kadr wkradała się jakaś grupka turystów :)

Rzym nie przestawał nas zadziwiać. Po drodze spotkaliśmy m.in. sklep, w którym można było kupić sobie figurkę Adolfa Hitlera i jego zgrai, czy ich włoskich kolegów...
Kamila natomiast zainteresowała reakcja Carabinieri na to, że pije piwo. Na szczęście nie zareagowali w typowo polski sposób :P

Nadszedł czas na Panteon - obok Koloseum chyba jedna z najlepiej zachowanych starożytnych budowli. Panteon to rotunda, która jest pokryta największą w Rzymie kopułą, wieńczy go surowy tympanon. 
Początkowo była to świątynia pogańska - w 609 roku jeden z papieży przemianował ją na świątynię chrześcijańską - dzięki temu została ona ochroniona przed dewastacją. 
Jedynym źródłem światła w Panteonie jest 9-metrowy, nieprzeszklony otwór w kopule. W czasie deszczu uważajcie, żeby nie zmoknąć :)

Kamila bardziej niż Panteon, zainteresowały oczywiście pomidory :)

Kolejnym miejscem, które chyba trzeba odwiedzić, jest słynna fontanna di Trevi.
Jeżeli wrzucimy do Fontanny di Trevi monetę, kiedyś tam wrócimy :) Fontanna zawdzięcza swoją sławę filmowi „La Dolce Vita” Federico Felliniego, w którym główna aktorka Anita Ekelberg kąpie się w tej właśnie fontannie. Z innego filmu, „Rzymskie wakacje” wiemy, że z fontanną wiąże się też legenda, która mówi, że jeśli kobieta, która zdradziła swojego męża włoży rękę do otworu imitującego usta, ręka zostanie odcięta przez boga jako kara za niewierność. Podobno legenda jest tak silna, że do dziś kobiety, które zdecydują się tam włożyć dłoń robią to z podświadomą obawą :)

My dotarliśmy do fontanny po niemal całym dniu zwiedzania Rzymu. Niestety, razem z nami przebywały tam setki innych ludzi i nie mogliśmy podziwiać w spokoju jej piękna i szybko stamtąd uciekliśmy...

Jak się okazało, uciekliśmy na obiad :) zupełnie przez przypadek spotkaliśmy drugą część naszej grupy i zadecydowaliśmy, że warto byłoby coś zjeść. Wybraliśmy jedyną chyba restaurację, w której nie było tłumów i na którą było nas stać. Wtedy też zrodziła się w naszej autostopowej grupie nazwa "Czeska Rodzina" :)

Ostatnim punktem naszej wycieczki były schody hiszpańskie. Jak wszystkie inne miejsca w Rzymie, były tak zatłoczone, że bardzo szybko spod nich uciekliśmy... Nie widzieliśmy żadnej przyjemności z przeciskania się między tłumem turystów, żeby zrobić sobie na nich zdjęcie i przysiąść na nich na chwilę.

Schody znajdują się przy Placu Hiszpańskim  - są nazwane tak z uwagi na znajdującą się nieopodal ambasadę hiszpańską. Schody łączą plac Hiszpański ze stojącym na skraju wzgórza Pincio kościołem Trinità dei Monti. 

Wieczór spędziliśmy z naszą "Czeską Rodzinką" w nieco mniej niż Rzym zatłoczonej knajpce zaraz obok naszego Campingu :)

Kolejny post będzie o Watykanie i o przepysznych Rzymskich lodach :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz