poniedziałek, 29 kwietnia 2013

W roli głównej - Piotr Strzeżysz i mniam mniam plus extreme :P

Piotrka Strzeżysza spotkaliśmy po raz pierwszy w Srebrnej Górze latem 2012 roku, gdzie odbywał się festiwal podróżniczy "17 południk". Pojechaliśmy tam oczywiście autostopem :)

Piotrek prowadził prelekcję pod tytułem: "Antywarsztaty rowerowe, czyli jak zniechęcić do podróżowania rowerem", które tak nas do nich zniechęciły, że zaczęliśmy planować podróż dookoła Morza Bałtyckiego... Rowerami :)

"Zniechęciło" to nas również do przeczytania jego dwóch książek ("Campa w sakwach, czyli rowerem na dach świata" oraz "Makaron w sakwach, czyli rowerem przez Andy i Kordyliery" ), które obecnie są jednymi za naszych 'nie-'ulubionych :P

Po raz drugi spotkaliśmy go w Schronisku Jagodna w ostatni weekend kwietnia. Pojechaliśmy tam ze znajomymi żeby dołożyć się finansowo do wyprawy Nanga Dream [na co pójdą nasze pieniądze możecie zobaczyć w filmiku miam mniam plus extreme]. A jako, że przebywał tam w tym samym czasie Piotrek, który miał wygłosić prelekcję, wzięliśmy ze sobą jego książki żeby złożył na nich swoje autografy.

Jego książki opowiadają o czymś mało spotykanym, bo i sam ich autor jest 'małospotykany' (oczywiście w jak najbardziej pozytywnym tego słowa znaczeniu). Podróżuje sam (jego jedyni kompani to rower, Rafineria i Kermit - małe maskotki), rowerem, do tego udaje się w miejsca, które dla rowerów są mało dostępne. Śpi w namiocie, ewentualnie w najtańszych hostelach, czasami zdarzy się jakiś tambylec, który zaprosi go do swojego "domu". 

W Jagodnej opowiadał o swojej podróży po Gruzji (wyjątkowej, bo z Alą) oraz o drugim podejściu do Meksyku. Prelekcja była kosmiczna, bo on sam jest kosmiczny, a jak bardzo - pokazuje np. ten filmik :)

Number one, "Campa w sakwach, czyli rowerem na dach świata"

Dach Świata, to oczywiście Tybet. Piotr jedzie rowerem, dziarsko pokonuje bezdroża wyżyny Tybetańskiej, nie jest mu straszny deszcz, mróz (nawet do -40 stopni), wiatr, grad czy śnieg. Pokonuje wzniesienia i doliny, szturowe drogi, cieszy się na widok asfaltu i nie cieszy się na widok ludzi. Bo jak sam mówi - Nie lubi ludzi. A w każdej wiosce otacza go zawsze grupa dzieci wołających "money! money!" czy rzucających za nim kamieniami. Ewentualnie - zaglądają mu do sakw, próbują wyłudzić od niego kurtkę czy czekają  na to "co ten biały jeszcze zrobi", a on chce zrobić siku.

Ale Tybet to nie tylko takie negatywne obrazki. To również serdeczni ludzie, którzy nie boją się zaprosić strudzonego wędrowca do swojej jurty, nakarmić go campą i napoić herbatą z masłem jaka. 

Obie wyprawy (jedna letnia w porze deszczowej, druga zimowa - zorganizowania po to, aby odzyskać rower) są świetnymi opowieściami, które pomimo trudów drogi, opowiedziane są z uśmiechem i ten uśmiech wywołują.

Książka pokazuje, że nawet nie znając języka, można zostać serdecznie przyjętym w czyimś domu, bez oczekiwania jakiejkolwiek gratyfikacji. Oczywiście brakuje rozmów, możliwości zapytania o coś, czy opowiedzenia czegoś o sobie, ale równie ważny jest charakter podróżnika, który wyziera z każdej strony i pokazuje nam jego silną wolę i ogromną pasję...

Piotr Strzeżysz to nie tylko podróżnik, to również świetny fotograf. Książka jest opatrzona wspaniałymi zdjęciami, dzięki którym możemy razem z nim przeżywać tę niesamowitą wyprawę:)


Number Two, "Makaron w sakwach, czyli rowerem przez Andy i Kordyliery"

W drugiej książce, Piotr Strzeżysz opisuje swoje wyprawy rowerowe po obu Amerykach. Dla niektórych wydaje się to dziwne - lecieć na drugi koniec świata, po to żeby jeździć w trudnych warunkach na rowerze, żywić się makaronem (z dodatkiem makaronu), spać byle gdzie, kapać się raz na jakiś czas i to wszystko nie z przymusu, ale dla przyjemności. 

Pierwszą podróż po Ameryce Południowej odbywa na przypadkowym, byle jakim rowerze, którego nie lubi, ale który staje się jego przyjacielem. A przyjaciela nie zostawia się samego, dlatego szuka odpowiedniej osoby, która by się nim zajęła :)

Drugie podejście w Ameryce Południowej - Patagonia, gdzie nagle zmienia plany, wyrzuca przewodnik i jedzie do Boliwii.

I trzecia podróż - z Alaski do Meksyku, która kończy się w Las Vegas i to nie z powodu niedźwiedzia spotkanego po drodze :)

Książki Piotra Strzeżysza pokazują nam, że chcieć to móc, że nie trzeba mieć  dużej ilości pieniędzy, nie wiadomo jak dobrego roweru, ale wystarczy chęć i silna wola, które nie pozwalają, żeby zrezygnować po pierwszych trudach :)

Książki mogą zostać uznane za trochę monotonne, szczególnie dla kogoś, kto nie podróżuje w taki czy podobny sposób, historie o tym, jak się jechało a później jak długo szukało się miejsca na nocleg i jak pyszny jest makaron z makaronem... Ale ja miałam ochotę dowiedzieć się co będzie dalej i dalej i dalej i szkoda mi było, kiedy w pewnym momencie książka się skończyła :P

Na pewno zachęca styl pisania autora, który od początku traktuje nas jak partnerów, przyjaciół, pisze lekko, humorystycznie, czasami trochę filozoficznie rozprawia na jakiś temat (co nie dziwi, podróżując samemu miał sporo czasu na przemyślenia natury egzystencjalnej) - a wszystko uzupełniają jak zwykle piękne zdjęcia :)

Nas takie podróżowanie, jak i książki o nich bardzo przekonują i jeśli tylko uzbieramy wystarczającą ilość pieniędzy, kupujemy rowery, sakwy i ruszamy :) 


Więcej o Piotrku przeczytacie na jego stronie internetowej: www.onthebike.pl 
polecamy też stronę jego dziewczyny, Ali - zrobiona przez nią kolorowa małpa niedługo dołączy do naszej dwuosobowej autostopowej ekipy: www.obrazkinunu.blogspot.com:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz